Gibraltar dzisiaj nie zaśnie. Dwie czerwone kartki i wielka wygrana. Lech w szoku

Lincoln Red Imps – nazwa tej drużyny mówi niewiele kibicom na całym świecie, choć na krajowym podwórku to prawdziwy hegemon. Na swoim koncie ma 29. mistrzostw kraju. Dla zespołu z tego małego kraju to druga przygoda w fazie grupowej Ligi Konferencji. W sezonie 2021/22 Lincoln trafiło na PAOK, Kopenhagę oraz Slovana Bratysława, lecz nie zdobyło z tymi rywalami choćby punktu. W obecnej kampanii także trudno będzie im liczyć na jakieś punkty. Na inaugurację rozgrywek zespół zebrał potężne lanie od Zrinjskiego Mostar (0:5). Warto podkreślić, że cały zespół mistrzów Gibraltaru jest wart – według portalu transfermarkt.de – 2,18 mln euro. To mniej niż niejeden zawodnik poznańskiego Lecha. Kadra poznaniaków warta jest ponad 40 milionów euro więcej (42,65 mln).
Lincoln Red Imps – Lech Poznań. Mistrz Gibraltaru zaskoczył mistrza Polski
W pierwszych minutach spotkania niewiele się działo. W 13. minucie gospodarze wyprowadzili szybko kontratak i mogli wyjść na sensacyjne prowadzenie. Tjay De Barr uderzył jednak w poprzeczkę. Zresztą kilka minut później poprzeczka stanęła także na drodze poznaniaków. Yannick Agnero z kilku metrów oddał strzał także w tę część bramki.
W 30. minucie doszło do kontrowersyjnej sytuacji. De Barr wbiegł w pole karne i przewrócił się po kontakcie z Timothy Oumą. Gospodarze mocno domagali się rzutu karnego, ale sędzia pozostał niewzruszony i podyktował rzut różny. Chwilę później ukarany czerwoną kartką został trener Lincoln Red Imps Juanjo Bezares. To jednak podziałało motywująco na gospodarzy, którzy chwilę później cieszyli się z prowadzenia. Kike Gomez był kompletnie niepilnowany w polu karnym i mocnym strzałem nie dał szans Mrozkowi.
Kolejorz nie potrafił kompletnie znaleźć sposobu na gospodarzy. Częściej posiadał piłkę, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Jeszcze pod koniec pierwszej połowy arbiter pokazał drugą czerwoną kartkę. Tym razem ujrzał ją kierownik Lecha – Mariusz Skrzypczak.
Szybka reakcja Frederiksena. Na kłopoty Ishak
Tuż po zmianie stron trener Kolejorza zdecydował się na potrójną zmianę. Na boisku zameldowali się Taofeek Ismaheel, Joel Pereira i Luis Palma. Zastąpili oni Leo Bengtssona, Roberta Gumnego i Yannicka Agnero. To jednak nie zmieniło obrazu gry. Wręcz przeciwnie – w 53. minucie piłka po raz drugi zatrzepotała w bramce Mrozka. Nano uderzył w poprzeczkę z rzutu wolnego, po chwili z bliska dobił Dabo. Sędzia jednak dopatrzył się spalonego więc lechici mogli mówić o wielkim szczęściu.
Chwilę później Bryan Fiabama znalazł się w doskonałej okazji. Uderzył piłkę głową, ale ta odbiła się od poprzeczki. To była ostatnia szansa dla norweskiego napastnika, bowiem zastąpił go Mikael Ishak, który wydawał się być ostatnią deską ratunku. Czas uciekał coraz szybciej. Aż nadeszła 75. minuta. Bramkarz gospodarzy Jaylan Hankins przy próbie wybicia piłki trafił także Pablo Rodrigueza. Arbiter meczu wskazał na jedenasty metr, a Ishak rzut karny zamienił na gola.
Wówczas wydawało się, że Lech pójdzie za ciosem i wyszarpie zwycięstwo. Waleczni gospodarze jednak nie zwiesili głów i poszli za ciosem. Christian Rutjens przelobował głową Mrozka i ponownie Lincoln Red Imps wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do końca meczu. Tym samym sensacja stała się faktem.
Lechitów w następnej kolejce LK ponownie czeka mecz wyjazdowy. Tym razem zmierzą się z Rayo Vallecano. Spotkanie zaplanowano na 6 listopada, godz. 21:00.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas



