Przełom Polki w finale na WTA 250 po ośmiu niepowodzeniach. 162 minuty i sukces

Katarzyna Kawa w inny sposób niż Maja Chwalińska próbuje dostać się do setki najlepszych tenisistek świata – postawiła głównie na starty w zasadniczym cyklu WTA. Czyli turnieje od rangi 250 w górę. W zawodach ITF czy WTA 125 też raz po raz próbuje swoich sił, w lipcu w Bastad zagrała choćby w finale, ale przede wszystkim stawia sobie bardziej ambitne cele.
Tyle że w tych lepszych turniejach praktycznie za każdym razem musi najpierw przejść eliminacje. A jeśli to się nie uda, ma tydzień wolny. Po raz ostatni dokonała tej sztuki pod koniec marca w Bogocie, później dotarła aż do finału całego WTA 250. Od tego czasu eliminacje były już przekleństwem 32-latki z Krynicy-Zdroju. Nie przeszła ich w trzech Wielkich Szlemach (Paryż, Londyn, Nowy Jork), dwóch turniejach WTA 1000 (Cincinnati i Pekin), dwóch WTA 500 (Berlin i Ningbo) oraz jednym WTA 250 (‘s-Hertogenbosch). Owszem, zagrała w głównej drabince w Jassach (WTA 250) i Guadalajarze (WTA 500), ale tam obsada była słabsza, już sam ranking do tego wystarczył.
Teraz przełom nadszedł nareszcie w Kantonie. Po starciu ze znacznie niżej notowaną Cody Wong z Hong Kongu, które w drugim secie trochę wymykało się już Polce z rąk.
WTA 250 Kanton. Katarzyna Kawa grała w finale eliminacji. Dramatyczny bój Polki o 25 punktów do rankingu
Aby znaleźć się na początku grudnia w najlepszej setce rankingu WTA, co zapewne pozwoliłoby znaleźć się w głównej części Australian Open, Kawa musiałaby mieć około 750 punktów. Dziś ma ich 600, ale wkrótce czeka ją obrona aż 1/4 tego dorobku (21 za ćwierćfinał ITF W100 w Macon, 81 za finał WTA 125 w Buenos Aires oraz 49 za ćwierćfinał WTA 125 we Florianopolis). Polka potrzebuje więc wyników na miarę tego, co zrobiła wczesną wiosną w Bogocie, gdy zagrała z Camilą Osorio o prestiżowy tytuł.
Teraz taka szansa pojawiła się właśnie w Kantonie, Polka na razie wykorzystała ją w pierwszym etapie.
Tyle że mecz układał się zupełnie nie po myśli Kawy, która lepiej czuje jednak korty ziemne, o czym świadczą wyniki, a wybiera jednak mocniejsze turnieje na “hardzie”. Choć w pierwszym secie prowadziła z przełamaniem, to przegrała go 5:7.
A w drugim Cody Wong też miała już zapas breaka, to ona też prowadziła 5:4, stawiając Polkę w sytuacji bez wyjścia. Katarzyna wyserwowała sobie jednak kolejnego gema, później wywalczyła przełamanie i… sama została przełamana. Decydował więc tie-break, w nim Kawa prowadziła 5:1, później 6:3 i miała dwa serwisy. Przegrała te dwie akcje, ale kolejna dała jej jednak wyrównanie w meczu.
Decydował więc trzeci set, w nim Kawa prowadziła już 4:1, a później rywalka jednak wyrównała. Znów zanosiło się na wielkie emocje, może nawet rozstrzygnięcie w trzynastym gemie. Polka zakończyła jednak ten mecz wzorowo, najpierw wygrała do zerwa swojego gema, a za chwilę powtórzyła to przy podaniu rywalki. Cztery razy Wong nie trafiała pierwszym podaniem, a na drugie Kawa miała już swój sposób.
Polka wygrała więc 5:7, 7:6 (5), 6:4 – i we wtorek zagra o drugą rundę WTA 250.
Po zakończeniu ostatniego spotkania w kwalifikacjach, z udziałem Katie Volynets, dolosowano te tenisistki do głównej drabinki. I okazało się, że Polka zmierzy się z inną zawodniczką, która zagrała tu w eliminacjach. Właśnie z… Volynets.
- Mistrzyni z Osaki na drodze Rybakiny. Hit, który może wyłonić rywalkę Świątek
- 0:6, 2:6 z Igą Świątek, teraz znowu szybki koniec. Rosjanka wzięła rewanż za Paryż
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas




