Taka była pierwsza przyśpiewka kiboli po powrocie na reprezentację Polski Reprezentacja Polski

Do tej pory atmosfera na Stadionie Narodowym kojarzyła się głównie z ciszą na trybunach i nieudolnymi próbami podgrzania jej przez PZPN. Nie pomogły jednak ani słowa piosenek, ani zachęcające gesty, które pojawiały się na telebimie stadionu.
Zobacz wideo Na mecze Polski wraca zorganizowany doping jak w Kownie. “Znowu będzie j*****e Tuska”
Sytuacja zmieniła się dopiero w tym roku, kiedy PZPN nawiązał współpracę ze stowarzyszeniem “To my kibice”. Najlepsza atmosfera na meczach reprezentacji Polski i tak była na spotkaniach wyjazdowych, kiedy doping organizowało nie tylko stowarzyszenie, ale też fanatyczni kibice klubów z całego kraju.
Najlepiej było przed miesiącem w Kownie, kiedy kibice zaprezentowali efektowną oprawę, w trakcie meczu wspierali reprezentację Polski, a po nim przez kilkanaście minut świętowali zwycięstwo razem z zawodnikami. Zawodnikami, którzy nie ukrywali swojego pozytywnego zaskoczenia i nie szczędzili pochwał kibicom.
Polscy kibice skrytykowali PZPN
Dlatego PZPN postanowił zrobić kolejny krok. W piątek – pierwszy raz od 2013 r. – dogadał się nie tylko ze stowarzyszeniem, ale też z ultrasami. Jak informował portal sport.tvp.pl, PZPN przeznaczył aż 1500 miejsc dla kibiców prowadzących doping.
I rzeczywiście w piątek na Stadionie Narodowym pojawili się kibice klubów z całej Polski. Już na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem meczu za jedną z bramek pojawiła się zwarta grupa kibiców oraz biało-czerwone flagi fanów Jagiellonii Białystok, ŁKS Łódź, Wisły Sandomierz, GKS Bełchatów, Zagłębia Sosnowiec, Korony Kielce, Wisłoki Dębica, Sandecji Nowy Sącz czy Polonii Bytom.
Niestety nie wszystko ułożyło się tak, jak powinno. Ponad dwie godziny przed rozpoczęciem meczu stowarzyszenie poinformowało w mediach społecznościowych: “Niezrozumiała decyzja. Piękna patriotyczna oprawa ma nie zostać wpuszczona na mecz na podstawie decyzji służb mundurowych”.
Problemem była też organizacja i wpuszczanie kibiców na mecz. Na kilkanaście minut przed rozpoczęciem meczu w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się zdjęcia wściekłych kibiców, którzy stali w bardzo długich kolejkach do wejścia na Stadion Narodowy.
“Gigantyczne kolejki do wejścia na Narodowy. Kontrole są bardzo szczegółowe, na meczu jest Karol Nawrocki, a służb zdecydowanie więcej niż przy ostatnich meczach. Były komunikaty o wcześniejszym przyjściu, ale część kibiców na pewno nie zdąży na pierwszy gwizdek. Wygląda to bardzo źle” – pisał na X Dominik Wardzichowski. I rzeczywiście już po rozpoczęciu spotkania wiele miejsc na Narodowym pozostawało pustych.
Tę sytuację oraz niewpuszczenie oprawy szybko skomentowali najbardziej zagorzali kibice, którzy zasiadali za bramką, której w pierwszej połowie strzegł holenderski bramkarz. “J***ć PZPN” – śpiewali ultrasi już w pierwszej minucie, a potem skandowali to jeszcze raz. Konkretnie w 21. minucie, gdy z głośników w rewanżu usłyszeli od spikera: – Prosimy o kulturalny doping.
Zamiast kulturalnego dopingi, pojawiły się jednak gwizdy. Nawet nie tyle na komunikat spikera, ile na to, że to Holendrzy wtedy rozgrywali piłkę przed naszym polem karnym.




